Autorem artykułu jest Monika Wiciak
Po długim i dalekim locie wreszcie wylądowaliśmy na lotnisku docelowym. Pełni wyobrażeń o wspaniałych wakacjach z radością chcielibyśmy już wyruszyć na zwiedzanie nieznanych terenów, ale zanim to nastąpi, musimy jeszcze odebrać bagaż. Udajemy się więc do holu z taśmociągiem bagażowym (ang. baggage carousel) i cierpliwie czekamy na walizki.
Kolejni współpasażerowie z naszego lotu odbierają swoje bagaże. Mijają kolejne minuty, hala przylotów pustoszeje, a naszej walizki wciąż nie widać... Na taśmie samotnie krąży jedynie niebieski plastikowy worek. Jakież zdziwienie, kiedy okazuje się, że zapakowane weń są nasze rzeczy i pozostałości po walizce, która w kilka godzin uległa całkowitemu zniszczeniu... Jak to możliwe? Pełni rozgoryczenia zachodzimy w głowę - przecież przed rozpoczęciem lotu walizka była w idealnym stanie!
Postanawiamy zbadać sprawę i dowiedzieć się, kiedy nasz bagaż uległ zniszczeniu.
Obecnie duże porty lotnicze, na których ruch pasażerski jest bardzo intensywny, stosują prawie całkowitą automatyzację procesu segregacji i załadunku bagażu. W momencie odprawy bagażowej nasze walizki zostają opatrzone kodami z informacją o numerach lotów, miejscu zakończenia lotu oraz danych osobowych.
Po zakończeniu odprawy check-in pracownik obsługi ustawia nasz bagaż na taśmociągu, a po chwili walizki i torby znikają za kurtyną. Odtąd zdajemy się na niezawodność systemów komputerowych i profesjonalizm obsługi. Jeśli wszyskto przebiegnie zgodnie z planem, ujrzymy nasz bagaż dopiero po wylądowaniu. Zanim to jednak nastąpi, bagaż trafia do wielkiej hali bagażowej, której wielkość jest porównywalna z terminalem pasażerskim.
Znajdują się tu niezliczone labirynty taśm, wózków, rolek i dźwigów, które komputerowo sterowane, segregują bagaże. Dla przykładu, na londyńskim Heathrow długość wszystkich taśm sięga blisko 20 kilomertów. Kod umieszczony na naszej walizce jest skanowany i zgodnie z zawartą w niej informacją komputer kieruje bagaż na odpowiedną linię. Tutaj podróżuje on na małym wagoniku, który w odpowiednim miejscu przechyla się i wyrzuca zawartość do luku dedykowanego naszemu lotowi. Teraz pojawia się zadanie dla obsługi dokonującej załadunku toreb na wózek, który dowiezie je wszystkie na płytę lotniska. Właśnie w tym momencie mamy największe "szanse", że nasz bagaż zostanie uszkodzony, albo całkiem zniszczony.
Po pierwsze, pracownicy obsługi nie zawsze traktują bagaż z należytą starannością przy załadunku. Nasze walizki są bezładnie rzucane, obijane o bagaże współtowarzyszy podróży, często spadają z taśmy lub wypadają z wózka podczas brawurowej jazdy po płycie lotniska. W gruncie rzeczy nie da się uniknąć przynajmniej drobnych uszkodzeń. Obsługa nie będzie przesadnie dbać o nasze rzeczy, jak o swoją własność, a kluczową rolę odgrywa tu czas. Na załadunek bagażu jest zwykle przeznaczone nie więcej niż 30 minut. Jeśli więc przewozimy piękne indyjskie wazy lub kilka butelek pięćdziesięcioletniego Bordeaux, nie łudźmy się, że będziemy się nimi cieszyć po wylądowaniu. Jeśli nasz bagaż ulegnie zniszczeniu, zostanie "zabezpieczony", co oznacza zapakowanie do plastikowego worka.
Co jeszcze grozi naszemu bagażowi? Przeczytajcie!
---Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz